Strona:Tadeusz Dołęga-Mostowicz - Wysokie progi.djvu/193

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ożywiał się nastrój Ksawerego i wszystkich, przy którym nawet pan Michał nie szukał pretekstu ucieczki do swojej pracowni, były plotki towarzyskie. Przynajmniej Magda tak to nazywała.
Nigdy nie umiała przejąć się ani zainteresować faktem, że się ktoś żeni, wydaje córkę, lub rozwodzi, że tak, a nie inaczej przeprowadza działy majątkowe, że tak się nazywała jego babka z domu, że taki miała posag czyjaś żona, że tak idą koligacje i pokrewieństwa. Nazwiska i nazwy majątków nic jej nie mówiły. Nie znała tych ludzi, a wiedząc, że i nikt z osób, tak szczegółowo zajmujących się ich sprawami, też osobiście ich nie zna, wprost pojąć nie mogła, dlaczego z takiem namaszczeniem, z taką zawziętością i erudycją rozprawiają o obcych sobie ludziach.
Najważniejsze sprawy podatków, ustaw rolnych, ba, wojny i kataklizmy, jak i najbliższe kwestje rodzinne — wszystko to schodziło w kąt wobec tego, że jakaś panna Szementówna z Toroczewicz na Wołyniu wychodziła za jakiegoś Misia Stołyhwę z Bieraczyc w Poznańskiem, chociaż nikt z obecnych na oczy ich nie widział.
Mieszkańcy i goście Wysokich Progów wprost pasjonowali się temi sprawami i mówili o nich tak, jakby najbliżej ich dotyczyły. Zdawało się, że napamięć każdy i każda wyliczyć mogą wszystkie nazwiska ziemiańskie i wszystkie majątki w całej Polsce, oraz wszelkie pokrewieństwa i koligacje.
Dla Magdy był to chaos nazwisk i informacyj obcych, obojętnych, drażniących już tem, że się nie mogła w nich zorjentować, podczas gdy dla nich wszystkich samo czyjeś imię wystarczyło, jako powód