Strona:Szpieg powieść historyczna na tle walk o niepodległość.pdf/443

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.



ROZDZIAŁ XXXIII.
„Zamknęła się przyjacielu mych cię znał, kochać cię wspomniał, to murawa nad tobą, lepszych dni. Kto cię musiał; a kto tylko z pochwałą.“
Halleck.

Podczas gdy się to wszystko działo, cośmy opisali, kapitan Lawton prowadził swój oddziałek powolnym i uciążliwym marszem z Czterech Kątów na front nieprzyjacielski, gdzie czas jakiś manewrował w ten sposób, że wymykał się zawsze w porę, nie zdradzając szczupłości swych własnych sił i nękając wroga ciągiem oczekiwaniem napadu ze strony Amerykan. Postępował tak na skutek wyraźnego rozkazu swego dowódcy. Gdy Dunwoodie opuścił swój szwadron, wiedziano już, że nieprzyjaciel zbliża się zwolna, polecił więc Lawtonowi, by go trzymał w szachu aż do swego powrotu i przybycia piechotnych posiłków.
Kawalerzysta wypełnił ten rozkaz co do joty, pomimo że wrzała w nim niecierpliwość, jak zwykle gdy nie mógł zetrzeć się wręcz z nieprzyjacielem.
Przez cały ten czas wózek Betty Flanagan towarzyszył niezmordowanie dragonom; ona zaś sama skracała sobie żmudne chwile, to rozprawiając z sierżantem Hollisterem o złych duchach, to kłócąc się z chirurgiem o metody praktyczne doraźnego leczenia rannych.
Nadeszła wreszcie chwila, mająca rozstrzygnąć, kto zostanie tymczasowym panem placu. Oddział wschodniej milicji wyruszył z fortów i posunął się ku nieprzyjacielowi.