Strona:Szpieg powieść historyczna na tle walk o niepodległość.pdf/43

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
39

— No, no, Cezarze, daj pokój — rzekła Sara łagodząco, pragnąc usłyszeć coś więcej.
— Czarny człowiek tak samo dobry jak biały, miss Sally — ciągnął dalej obrażony murzyn — póki się dobrze sprawiać.
— A często bywa lepszym — odparła jego pani. — Więc, Harveyu, któż to jest ten pan Sumpter?
Lekki błysk żartobliwości mignął na twarzy kramarza i znikł natychmiast, on zaś, jak gdyby drażliwość murzyna nie spowodowała żadnej przerwy w rozmowie, ciągnął dalej:
— Jak powiedziałem, mieszka pomiędzy kolorowymi na południu (Cezar znów podniósł wieko) i ostatniemi czasy potykał się z owym pułkownikiem Tarletonem...
— Który go oczywiście pobił — zawołała Sara.
— Tak mówią wojska w Morrisanji.
— Ale co ty mówisz, Harveyu? — odważył się zapytać zcicha pan Wharton.
— Ja powtarzam to tylko, co słyszałem — rzekł Birch, podając sztukę materjału Sarze, która odrzuciła ją w milczeniu, z widocznem postanowieniem poniechania zakupów, dopóki czegoś więcej nie usłyszy.
— Powiadają jednakże na Równiach — mówił dalej kramarz, obejrzawszy się wprzód dokoła, przyczem wzrok jego chwilowo spoczął na Harperze — że tylko Sumpter i paru innych odniosło rany, a regularni zostali pobici na głowę, bo milicja ukryła się bezpiecznie w stodole z berwion.
— To nieprawdopodobne — rzekła Sara pogardliwie — chociaż nie wątpię, że buntownicy pochowali się za kłody.
— Ja tam myślę — rzekł kramarz chłodno, podając znów sztukę jedwabiu — że mądrzej jest mieć kłodę pomiędzy sobą a strzelbą, niż znaleźć się pomiędzy strzelbą a kłodą.
Oczy Harpera opadły spokojnie na stronice książki, którą trzymał w ręku, a Frances, wyszedłszy z kry-