Strona:Szpieg powieść historyczna na tle walk o niepodległość.pdf/327

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
317

— Nie, panie kapitanie — odpowiedział sierżant — raz tylko zaalarmował nas odgłos dalekiego wystrzału.
— To dobrze — rzekł Lawton posępnie. — Ach! Hollisterze, dałbym tego konia, żebym choć ciebie jednego miał pomiędzy tym łotrem, który wtedy pociągnął za cyngiel, a temi bezużytecznemi skałami, które zastępują drogę na każdym kroku, jak gdyby jej zazdrościły kopytom.
— Przy świetle dziennem i mając przed sobą człowieka z krwi i kości, może się tam i na co przydam, ale nie mogę powiedzieć, żebym szedł ochotnie na tych, których się ani stal, ani ołów nie ima.
— Czem ty sobie nabiłeś głowę, Hollisterze?
— Panie kapitanie, nie podoba mi się ten czarny kształt, który od świtu krąży na skraju lasu i dwukrotnie podczas nocy ukazywał się tu w pobliżu pogorzeliska, niewątpliwie ze ziemi zamiarami.
— Czy mówisz o tym czarnym punkcie tam u stóp skały? To prawda, porusza się.
— Ale nie w sposób ludzki — rzekł sierżant, spoglądając w tamtą stronę z zabobonną czcią. — Sunie jak upiór, ale nóg mu nie widać.
— Nie ujdzie mi, choćby miał skrzydła — zawołał Lawton: — Miej się w pogotowiu i czekaj, aż go dogonię.
Z temi słowy gnał już równiną jak wicher.
— Przeklęte skały! — wykrzyknął kawalerzysta, widząc że przedmiot pościgu zbliża się do ich podnóża; ale czy ze strachu, czy z braku orjentacji postać owa minęła to tak widoczne schronienie i zaczęła uciekać otwarłem polem.
— Mam cię, człowieku, czy szatanie! — wykrzyknął Lawton, dobywając szabli z pochwy. — Stój i poddaj się!
Na dźwięk jego potężnego głosu postać padła na ziemię i leżała czarną, nieruchomą bryłą.
— Cóż to takiego? — zawołał Lawton podjeżdżając — jakaś godowa szata tej zacnej dziewicy Joanny