Strona:Szpieg powieść historyczna na tle walk o niepodległość.pdf/261

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.



ROZDZIAŁ XX.
„Pochlebiaj i chwal, unoś się nad ich wdziękami. Mów, że mają twarze anielskie, choć byłyby czarne jak szatan. Mężczyzna mający obrotny język, nie jest mężczyzną, jeżeli tym językiem nie potrafi zjednać kobiety.“
Szekspir.
Dwaj Panowie z Werony.

Pozostawiając kapitana Lawtona wraz z sierżantem Hollisterem i oddziałkiem dwunastu żołnierzy na straży rannych, Dunwoodie nietylko miał na względzie polecenia, zawarte w liście pułkownika Singletona, ale i sińce, jakiemi upadek z konia tak hojnie obdarzył jego kolegę. Napróżno Lawton upewniał, iż czuje się zdolnym do najcięższej bodaj służby; napróżno dowodził, że jego ludzie nie pójdą do ataku za Tomem Masonem z tą samą sprawnością i zaufaniem, jak kiedy on ich prowadzi; Dunwoodie był nieugiętym, i kapitan musiał pogodzić się z losem. Przed odjazdem major raz jeszcze polecił mu, by dawał pilne baczenie na Akację, a zwłaszcza, jeżeli jakiejś podejrzanej natury zbiegowiska dadzą się zauważyć w okolicy, by natychmiast opuścił obecną kwaterę i wraz ze swoim oddziałem zajął posiadłość pana Whartona. Słowa kramarza zbudziły w piersi Dunwoodie’go niejasne przeczucie niebezpieczeństwa, grożące tej rodzinie, aczkolwiek nie mógł zdać sobie sprawy, na czemby właściwie to niebezpieczeństwo mogło polegać, i dlaczego należało się go obawiać.