Strona:Szpieg powieść historyczna na tle walk o niepodległość.pdf/182

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.



ROZDZIAŁ XIII..
„Będę ucztował wesoło, choć wiem, że to ostatnia biesiada.“
Szekspir. Burza.

Zapachy, które z samego rana podrażniły powonienie kapitana Lawtona, stawały się coraz wyraźniejsze, utwierdzając kawalerzystę w miłem przeświadczeniu, że węch jego, równie czujny jak wzrok, nie zawiódł go i tym razem; i aby wciągać w siebie te rozkoszne wonie, dragon usiadł w otwartem oknie, tak żeby żaden korzenny zapach, podnoszący się z podziemnego królestwa Diny i Cezara, nie ominął jego nozdrzy. Wpierw jednak pomyślał o przyozdobieniu swojej osoby, o ile na to jego szczupła garderoba mogła pozwolić. Mundur jego pułku był zawsze najlepszą rekomendacją u najwykwintniejszych stołów; oczyścił go więc jak najstaranniej, i zauważył z przyjemnością, że, acz sfatygowany trochę wierną służbą, prezentuje się jeszcze wcale nieźle. Głowa jego, obdarzona od natury kruczą czarnością, bieliła się jak śnieg, a dłoń koścista, tak nawykła do dzierżenia szabli, wysuwała się z dziewiczą nieśmiałością z pomiędzy nastroszonych fałd koronek. Na tem skończyły się przygotowania dragona, nie mówiąc o tem, że buty jego lśniły niecodziennym blaskiem, a ostrogi błyszczały w słońcu, jak przystało na prawowite żelazo, z którego były zrobione.
Cezar uwijał się po pokojach z namaszczeniem, większem jeszcze niż to, które mu towarzyszyło w pełnieniu smutnych, rannych obrządków. Wróciwszy od stolarza, spełniał szybko i umiejętnie rozkazy swojej