Strona:Szpieg powieść historyczna na tle walk o niepodległość.pdf/177

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
171

Gdyby nie to, z pewnością nie pozostałby tak długo zdała od rannego przyjaciela. Ale, Izabelo, ty drżysz, nie przejmuj się tak nadmiernie, siostrzyczko, ja przecież nie umieram.
Izabela nic nie odrzekła, wyciągnęła tylko rękę w stronę stolika, na którym przygotowano posiłek dla kapitana, a baczna Fanny zrozumiała natychmiast jej życzenie. Szklanka wody orzeźwiła trochę słaniającą się dziewczynę.
— Zapewne, że to jest jego obowiązkiem — rzekła wreszcie. — Mówią, że oddział wojsk królewskich posuwa się wzdłuż brzegów rzeki, chociaż minęłam nasze wojska nie dalej niż o dwie mile stąd.
Ostatnie to zdanie wymówiła ledwo dosłyszalnym głosem i raczej do siebie samej.
— W marszu, Izabelo? — zapytał brat żywo.
— Nie, spieszone i widocznie odpoczywające — brzmiała odpowiedź.
Zdumiony dragon spojrzał na siostrę, siedzącą z oczami utkwionemi w dywan i pogrążoną w myślach. Nie mogąc doczekać się bliższych wyjaśnień z jej strony, ranny przeniósł wzrok na Fanny, która zaniepokojona wyrazem jego twarzy wstała pośpiesznie, pytając, czy czego nie potrzebuje.
— Przepraszam panią — rzekł młodzieńczyk, usiłując dźwignąć się na łokciu, ale prosiłbym, żeby kapitan Lawton przyszedł do mnie na chwilę.
Fanny poszła niezwłocznie sprowadzić kapitana i powodowana jakiemś szczególnem uczuciem ciekawości i niepokoju, z którego nie mogła sobie zdać sprawy, wróciła do pokoju chorego i usiadła przy pannie Singleton.
— Lawtonie — rzekł niecierpliwie młodzieńczyk, ujrzawszy wchodzącego — są jakie wieści od majora?
Oczy siostry utkwiły teraz w twarzy kawalerzysty, który ukłonił jej się z żołnierską zamaszystością.