Strona:Szpieg powieść historyczna na tle walk o niepodległość.pdf/17

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
13

per rozkoszował się widocznie obecnym błogim nastrojem. Pan Wharton przerwał je znowu, pytając, czy dym jest może nieprzyjemny gościowi, a otrzymawszy przeczącą odpowiedź, powrócił wnet do fajki, którą przy wejściu podróżnego był odłożył.
Widoczne było, że pragnął zawiązać rozmowę, ale czy to z obawy wstąpienia na jakiś grunt niebezpieczny, czy przez poszanowanie milczącego usposobienia gościa zawahał się kilkakrotnie, aż wreszcie pan Harper podniósł oczy i spojrzał na otaczających w sposób, który dodał zachęty jego uprzejmemu gospodarzowi.
— Bardzo to trudno — rzekł pan Wharton, ostrożnie unikając naprzód tematów, które właśnie pragnął poruszyć — bardzo to trudno dostać teraz tytoniu w tym gatunku, do którego jestem oddawna przyzwyczajony.
— Sądziłem, że sklepy w New-Yorku zaopatrzone są dostatecznie w najlepsze gatunki — odpowiedział spokojnie tamten.
— No tak — odrzekł z pewnem wahaniem pan domu, podnosząc oczy na Harpera i spuszczając je natychmiast pod jego przenikliwym spokojnym wzrokiem — w mieście musi go być poddostatkiem; ale wojna uczyniła najniewinniejsze nawet stosunki ze stolicą tak niebezpiecznemi, iż niesposób narażać się na to dla takiej drobnostki jak tytoń.
Pudełko, z którego pan Wharton naładował był sobie właśnie fajkę, stało otwarte tuż pod łokciem Harpera. Ten wziął szczyptę tytoniu i położył go sobie na języku w sposób zupełnie naturalny, który jednak przejął strachem jego towarzysza, poczem, nie czyniąc żadnej uwagi co do gatunku, wybornego w istocie, pogrążył się znów w zadumie. Ale pan Wharton, nie chcąc utracić pozyskanej sposobności, ciągnął dalej:
— Z głębi serca pragnę, aby ta dzika walka raz się skończyła, byśmy nareszcie mogli zażywać w spokoju dawnych stosunków rodzinnych i przyjacielskich.