Przejdź do zawartości

Strona:Stefan Grabiński - Wyspa Itongo.djvu/72

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

tę do przełamania nieubłaganej barjery i wdarcia się w dziedziny tamtego brzegu.
Jakie żywiła wtedy uczucia dla Gniewosza?
Prawdopodobnie nie zdawała sobie z nich jasno sprawy. Zdaje się nie wychodziły poza linję sympatji dla medjum, które miało zrealizować jej marzenie. Otaczała go troskliwą życzliwością o akcentach niekiedy żywszych, jakby macierzyńskich. Ze względu na różnicę ich wieku był to objaw naturalny i nie budził podejrzeń.
Inaczej rzecz miała się z Gniewoszem. — W pierwszym roku znajomości nie zajmował się nią wcale; była mu obojętna jak tyle innych postaci kobiecych, które przewinęły się w czasie seansów przez gabinet doktora. Nie rozbudzony jeszcze pod względem erotycznym młodzieniec okazywał pięknej, w żałobie chodzącej pani chłodny, pełen należnego dystansu respekt. Dzielił ich wtedy czarny woal smutku, którym pani Krystyna odgrodziła się od świata i ludzi.
Potem przyszedł epizod z Rózią i jego następstwa. Odtąd zaczął Gniewosz poświęcać kobietom więcej uwagi. Powoli ześrodkował ją na wdowie po inżynierze Śląskim. Może dlatego, że zainteresowanie dla niej musiało przybrać charakter cichego podziwu i tem