Przejdź do zawartości

Strona:Stefan Grabiński - Wyspa Itongo.djvu/55

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

stronę okna. Cichutka skarga dławionego pisklęcia, krótki stęk rzuconego w dół ciałka i znów gorliwa, zapamiętała praca ryskala. Spełniło się...
Szczezło widmo pustej kołyski, zgłuchł upiorny odgłos kopania i z woalów fluidycznej magmy wyszły.Jasna i Czarna. Twarze wykrzywione nienawiścią, głowy dwóch Gorgon w wężowisku rozczochranych włosów, ręce zbrojne w noże. Czarna kilkakrotnie raniona widocznie słania się... Broń wypada z rozkurczonych palców. Jasna wyzyskuje moment. Chwyta ją jedną ręką za włosy, okręca je sobie dookoła dłoni, a drugą ręką wbija siostrze nóż po trzonek w serce. Pomściła krew dziecka...
Wszystko zmętniało, rozsnuło się na przędze, wątki, nici. I znów tylko pusta, ciężarna echami zbrodni izba...
Ponowny jęk śpiącego zapowiadał epilog. Pasma ektoplazmy ułożyły się teraz niby jakieś kulisy w obraz wnętrza szopy. W jej środku ze stragarza, co skośną belką biegł popod dachem, zwisnął sznur zwinięty w pętle. Może dwa metry nad klepiskiem. Jakiś czas wahał się tam i sam w podmuchach wiatru. Wtem zesztywniał, sprężył się jak struna pod ciężarem. Zważyło się na nim ciało Jasnowłosej...