Przejdź do zawartości

Strona:Stefan Grabiński - Wyspa Itongo.djvu/48

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

doprowadził do produkowania kilku fantomów równocześnie.
Pamiętną dla Będzińskiego była chwila, gdy z mgławicy fluidycznej wyłonił się pierwszy kształt: postać mężczyzny średniego wzrostu o zaciętym wyrazie twarzy. Widmo pochylone naprzód śledziło rozwartemi szeroko oczyma coś przed sobą — coś, co leżało przed niem na ziemi.
Wywabiony raz z niebytu fantom stale pojawiał się na każdym seansie jak protagonista jakiegoś zdarzenia, którego wątki gubiły się w mrokach zaświatów. Z czasem przyłączyły się doń dwa inne fantomy, dwie uderzająco podobne do siebie, wyjątkowo piękne kobiety: siostry zapewne. Patrzyły wrogo na siebie: twarz młodszej, blondynki kurczyła się spazmem nienawiści, ilekroć oczy jej spotkały się z oczyma tamtej, czarnowłosej.
Mężczyzna jakby ich nie spostrzegał, Wzrok jego zeszklony przerażeniem wypatrywał wciąż coś przed sobą, coś u swych stóp...
Wysiąknąwszy raz z chaosu bezkształtu, tragiczna trójka powracała odtąd uporczywie na powierzchnię świata zjawisk, stanowiąc. motyw przewodni eksperymentów. Ta uporczywość zwróciła uwagę lekarza. Do-