Przejdź do zawartości

Strona:Stefan Grabiński - Wyspa Itongo.djvu/170

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Rady 10-ciu, wodzowie i kapłani. Tymczasem młódź płci obojej odprawiała pląsy. Wojownicy natarci w krzewach przez niewiasty tłuszczem i farbami, w płaszczach z kangurów, strojni w pióra strusia emu i kakadu, w perukach z włókien roślinnych, z włosami upudrowanemi na czerwono, zatoczyli szeroki krąg taneczny korroboro. Potrząsając groźnie dzidami i pochodniami, zaczęli od strojenia min potwornych, by powoli przejść w tempo dzikiego, wojennego pląsu. Po korroboro przyszła kolej na taniec duk-duk. Odtańczył go drugi zastęp młodzieńców, gdy tamci znużeni podeszli do stołów. Przy dźwiękach kaury i garramuty nadzy tancerze w maskach z czaszek zwierząt t. zw. kowarsach nacierali na siebie tarczami z wyciętym na nich wizerunkiem drzewa totemowego pandanu i uderzywszy puklerzem o puklerz, rozbiegali się z okrzykiem bojowym na linję tanecznej peryferji.
Przyszła kolej na dziewczęta. W przepaskach z delikatnej jak batyst kory kryjących części sromne, w czarnych mantillas zarzuconych fantastycznie na plecy i głowy, ze złotemi grzebieniami wpiętemi we włosy, poszły w taniec falą ciał gibkich, ciemnobrązowych. W leniwych skrętach wiły Się ich torsy wydatne, o piersiach stromych,