Strona:Stefan Grabiński - Engramy Szatery.djvu/14

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

z odcieniem sceptycyzmu w głosie. — Być może myślał pan w tej chwili o niedawnym wypadku na stacji.
Szatera wzruszył tylko niecierpliwie ramionami lecz nic nie odpowiedział. Obojętnem mu było, czy asystent wierzy w rzeczywistość tego, co on widział przed chwilą czy nie.
Przez parę następnych dni kaprys wichrowy na piasku powtarzał się na rozmaitych punktach toru lecz coraz niewyraźniej i niedokładniej: odlew ręki był fragmentaryczny i niewykończony: raz brakowało niektórych palców, to znów ramię wyglądało skrócone po łokcie. W ciągu następnych tygodni zjawisko występowało już tylko sporadycznie w przerwach najpierw dwudniowych, później co trzy, cztery dni, a wreszcie ustało zupełnie i już nie powróciło.