Strona:Stefan Żeromski - Uroda życia tom 2.djvu/92

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
86

stkich drobiazgów i szczególików tak otwarcie wyłuszczać. Proszę o dyskrecyę i przebaczenie...
Pan Oścień uścisnął rękę hrabiego. Ten ciągnął:
— Z drugiej strony i władza duchowna już sarka, a nawet zżyma się. Wiem o tem z najpewniejszego źródła, z samego źródła. Rzeczy te, — mówią tam, — szły nie z ramienia prawowitego... Być może... stały w sprzeczności z aktualnemi zamierzeniami, z pewnego rodzaju dyplomacyą, niezbędną w czasie i miejscu. Nie wiemy. Jesteśmy, jak w lesie.
— Tak, tak, — jesteśmy na Podlasiu... — kiwał głową ksiądz Wolski.
— Musimy zaś tutaj skłaniać głowę w pokorze, bo nie jest to sprawa naszego entuzyazmu, który dziś jest a jutro może wygasnąć, lecz sprawa głębokości żywota ludu, żywota ludu, którego nasz entuzyazm nie jest mocen ani nakarmić, ani wyrwać z objęć śmierci, gdy tę śmierć szerzyć pocznie ręka żelazna. Mówiono mi tam właśnie, u źródła, że kościół jest, jak matka, która w mądrości swej, przez wieki wypróbowanej, wciągnie w siebie nieraz i zatai na długi czas oddech, — zamknie oczy na cierpienie umiłowanego syna, niema, zimna i nieczuła na pozór ..........................................................[1]
— Ja wiem, ja wiem... — mówił z uśmiechem Wolski.

— Mówiono mi jeszcze, że mądrość tej matki,

  1. Przypis własny Wikiźródeł W innym wydaniu tekst nieocenzurowany: nieczuła na pozór nad skrwawionym zasiądzie, póki mściwa nienawiść nie wypali się w oczach nieprzyjaciela, a kroki jego przejdą i oddalą się...