Strona:Stefan Żeromski - Uroda życia tom 1.djvu/237

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
227

niczej. Krok za krokiem, mozolnie przerabiał tablice doświadczeń i badań Langley’a i Maxima z aerodynamiki, o oporze powietrza, o prądach i uderzeniu wiatru, o kierunkach i wewnętrznym jego składzie, o wszelkich fenomenach ptasiego lotu, o wszelkiego rodzaju skrzydłach aerodynamicznych, o całej statyce i dynamice nowożytnego lotnictwa. Mieszkanie zapełniło się szkieletami albatrosów, kormoranów, nietoperzy, kondorów, orłów i bocianów. Praca nad temi kwestyami poczęła dawać duszy wytchnienie. Uczył się od nowa, jak abecadła albo angielskich słówek, poznając zwolna prawa, rządzące niezmierzoną dziedziną ludzkiego czynu przyszłości, nieogarniętą, jak niebiosa, w których się mają dokonywać jego dzieje. Uciszała cierpienie niezgruntowana w swej piękności rozkosz matematycznego poznania, prostota prawd jasnych i przejrzystych, jak powietrze, których nie spostrzegają nieszczęśliwi ludzie, jak pijacy leżąc przy drogach życia martwemi oczyma nie widząc zupełnie nieba.
Niektóre kwestye z zakresu tej techniki lotniczej były trudne i nie do zdobycia, gdyż zahaczały o dziedzinę matematyki, ledwie dotkniętą na ławie szkoły artyleryjskiej, — albo już zapomnianą. Musiał tedy brać się z powrotem do zarzuconych podręczników i ślęczeć nad wyższym rachunkiem. Te problematy dawały możność egzystowania na ziemi obok najżywotniejszego z problematów, który o samem życiu stanowił.
Piotr wymógł na sobie, wydręczył ze swej du-