Strona:Stefan Żeromski - Sułkowski.djvu/95

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

KSIĄŻĘ
(z odrazą)
— Nie wiem.

KSIĘŻNICZKA
— Może go raczysz coprędzej wysłuchać, pozwolisz mu odejść. i sam udasz się na spoczynek?

KSIĄŻĘ
— Jestem do dna porażony widokiem tego wszystkiego, co tu było. Nie mogę myśleć, nie mogę mówić. Nie znam generała Bonaparte i nie jestem ciekawy tego, co powie jego oficer.

KSIĘŻNICZKA
— A może to sprawa bardzo ważna?

KSIĄŻĘ
— Ten człowiek przybywa od ludzi, którzy targnęli się na życie swego króla, zamordowali królowę, siostrę mego zięcia, córkę cesarskiego domu, — zamęczyli w więzieniu jej dziecko. Ten człowiek przybywa od łudzi, którzy mi wydarli dziedzictwo przodków. Duszę się! Nie mogę!

KSIĘŻNICZKA
— Pozwól wasza książęca mość, żebym ja cię wyręczyła...