Strona:Stefan-Żeromski-Miedzymorze.djvu/052

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Mówi legenda ich, iż w przestworach oceanu pędzą dwie fale, wydźwignięte przez księżyc i słońce.
Dwa wielkie bałwany, zrazu samoistne, a wnet w tęsamą jedność i masę złączone, nie rozstają się ze sobą w biegu dookoła globu, ze wschodu dążąc na zachód, czyli wbrew ruchowi ziemskiego koliska.
Nów księżyca, w tymsamym do nas tkwiący kierunku co słońce, dźwiga z oceanu dwie fale i tworzy przypływ wód żywych, czyli syzygiów, czyli złośliwy, czyli zzieleniały.
Wielkie wyżyny stromych skał doznają napaści wód, a dalekie płaskie okolice stają się dnem oceanu.
Podczas pełni, gdy tarcza nocnej Seleny, całkowicie oświetlona, znajdzie się względem słońca na zupełnie przeciwległym biegunie, powstaje również przypływ syzygialny, skoro działanie dwu niebieskich ciał z dwu stron globu sprawuje jego podźwignienie.
Znając drogę ziemi w przestworach, badacze niebios i badacze ziemi mogą, jak bogowie, przewidzieć przyszłe wahania się fal, mogą wyrysować drogę ich, krzywą dla przyszłych wieków, które kiedyś nadpłyną.
Lecz wichry, zawsze niestałe, i zmieniająca się nierówność dna w głębi morza, plącze ich boski rachunek.
Skądże się bierze prąd zachodni, rzeka stała w wielkiem morzu bałtyckiem, szor, przebiegający wzdłuż helskiego wybrzeża?