Strona:Stefan-Żeromski-Miedzymorze.djvu/050

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

w wysokie brzegi między Sopotem i Oxywiem, a pod tymsamym kątem odbity, składa przeważną część swych darów powyżej Kuźnicy, na wysokiem helskiem wybrzeżu.
Potem mknie wzdłuż międzymorza, zostawiając na jego południowych wybrzeżach grube złoża napoły zmielonych kamieni, muły znacznie od zachodnich tłuściejsze, piaski nie tak sypkie i większą, niż z pełnego morza, wodorostów obfitość.
Ta masa wodna, nieraz podnosząca poziom Wiku o jeden metr ponad równię puckiej zatoki, spotyka się przy dziobie gołębia z silnym prądem zachodnim.
Obadwa mocują się tutaj na siłę i z dwu stron wyrzucają swe żwiry i piaski.
Powstaje w miejscu ich spotkania nikły, najostatniejszy podwodny przylądek, ławica ruchoma, która się to w tę, to w tę stronę zawija, niczem czapki frygijskiej górne zakończenie.
Wewnątrz tej to zawitki tworzy się maleńka zatoka, w której wir nieustanny świdruje głębinę.
Tuż za zmienną i kapryśną czapki frygijskiej zawitką czatuje czarna, na pięćdziesiąt metrów uskokiem spadająca głębina.
Obiedwie morskie rzeki, zachodnia i wschodnia, pędzące w nieustannym pościgu wzdłuż obudwu brzegów Helu, usiłują powiększyć niezmiernie jego rozmiar i sześćdziesięciometrową głębinę gdańskiego jeziora do szczętu zasypać.

*