Strona:Stefan-Żeromski-Miedzymorze.djvu/040

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ności, gdyż ją od niepamiętnych lat porasta bór na wielkiej przestrzeni, wydłużający się na kilkadziesiąt kilometrów.
Środek, północne i wschodnie połacie, zadrzewione są młodą sośniną, sadzoną dawniej w kwadratach osłony.
W młodym swoim wieku i rozroście ten przyszły las przypomina do złudzenia tatrzańską kosodrzewinę.
Kosówka Helu, tam i sam w pień już przechodząc, przybiera kształt przedziwnie wykrętny, fantastyczny, pochyły, rozwidlony.
Na piasku, przysypanym warstwą igieł, które wiatr po śliskich i okrągłych powierzchniach rozmiata, pokazuje się pierwszy porost, futro mchu szedziwego.
Rozsiadłe zwartemi kępami te istne liszaje ziemi przybierają barwę piasku zmoczonego od deszczu.
Ta odzież ziemi bezpłodnej, niemal pozbawiona korzeni, oddziela się odeń bez trudu, odpada za najlżejszem potrąceniem.
Sosenki pienne, których krzywe, boczne gałęzie, uschły już i opadły, obwieszone są również mchami suchemi, mnóstwem zeschniętych chrapeciów i niestrąconych jeszcze igieł.
Wszystek ten zasób wyschnięty wichry wnet zedrą i po kożuchu mchów poroznoszą, ażeby z czasem utworzyć nową próchniejącą warstwicę.
Zatrzyma się w niej kropla wilgoci i wystrzeli trawka najpierwsza.
W zagłębieniach i dołkach wyhynie rdzawa