Strona:Stefan-Żeromski-Miedzymorze.djvu/032

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Jak za dni naszych, taksamo drzewiej i zawżdy zagony łososi idą w przedwiośnia zgodnemi i wiecznie nowemi pochody w górę jej popławów z morza szumnego aż do podnóża gór tatrzańskich, skąd jej zimne, przeczyste źródła biją.

*

Jak za dni naszych, skoro na Małem Morzu i przy brzegach wysokich lody stopnieją, a południowy wiatr gorącym tchem powieje, taksamo ongi, hufce łososi ciągnęły z lodowato-zimnych okręgów polarnego oceanu ku słodkowodym bławej zatoki toniom.
Jak za dni naszych, taksamo wtedy, pędziła je w górę tajna potęga miłosnej roskoszy z modrych mórz w blade Wisły rozlewisko.
Jak za dni naszych, taksamo drzewiej i zawżdy zastępy ich szły uszykowane według odwiecznego porządku.
Ciągnęła i ciągnie zawsze na przedzie największa srebrnołuska i bezplamista samica o wielkich uzębionych szczękach i kościach paszczy najeżonych ostremi kielcami.
Za przodownicą płynęły i płyną jedna za drugą w odstępach, jakgdyby na cztery stopy człowiecze wymierzonych samice mniejszego wymiaru i młodsze.
Za samicami płynęły i płyną samce w odstępach, jakby na cztery stopy człowiecze odmierzonych.
Za samcami płynęły i płyną młode w szyku