Strona:Stanisław Witkiewicz-Matejko.djvu/194

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

się spojrzeń, tych wyrazistych oczu, pomijając nawet krótkowzroczność Matejki, samo już prowadziło do posługiwania się małemi płaszczyznami i krótkiemi wygięciami linii, co z czasem słało się środkiem, używanym manierycznie, któremu już widok natury nie mógł przeciwdziałać.
Im dłużej malował Matejko, tem bardziej odddalał się od uświadamiania sobie budowy i tonu obrazu, jego całości jako zjawiska wzrokowego. Goni on za doskonałością kształtu na małych przestrzeniach obrazu, zaniedbując logikę tego kształtu w budowie całości, w rozkładzie brył, w ustosunkowaniu przestrzeni, w ujęciu i podporządkowaniu wszystkiego pod przyjęty w obrazie punkt widzenia i rozkład światła. Te szczegóły, te całe figury oddane są znakomicie, z niezrównaną siłą plastyki, z nadzwyczajnem życiem, z łudzącem naśladowaniem miąższości materyałów: matowej wełny, lśniącego jedwabiu, połyskującej stali, nastroszonych futer, twardo łamiących się lam srebrnych, lub złotogłowiu. Drzewo czy skóra, żelazo, czy futro, złote guzy czy dywany, płachty namiotów czy husarskie skrzydła, wszystko, co tylko Matejko miał przed sobą, wszystko jest pod względem kształtu odtworzone z zaciekłością najbardziej pasyonowanego realisty i malarza, dla którego samo już odtwarzanie, samo to widzenie występujących pod pędzlem łudząco rzeczywistych przedmiotów jest rozkoszą i radością. Drży w tem elementarna pasya malarza, przez którego nie przeszło wyrafinowanie kultury, który się cieszy swoją sztuką i podziwia jej sprawność i zdolność odtwórczą. W posługiwaniu się kształtem, poza mimowolną domieszką maniery, Matejko jest tak szczerym, tak poważnym, że przekonywa widza i zmusza do radości, jaką daje jasne pojmowanie każdego zjawiska, zarazem jednak zmusza widza do zbliżenia się do obrazu na odległość, z której on był malowany, na odległość ręki malarza, a tym sposobem zamiast widzieć Bitwę pod Grunwaldem naprzykład, widzi się pysznie malowane, to prawda, nogi zakute w stalową zbroję z najdrobniejszymi szczegółami, z mnóstwem subtelnych refleksów, widzi się ostrogi i skrawki draperyi, rękojeście mieczy, ostrza kopii, popręgi siodeł i strzemiona. Widz chodzi z końca w koniec obrazu, przeglądając go, jak wystawę w sklepie antykwaryusza — wystawę świetną.
Jest jeszcze jedna subtelność w pojmowaniu i odtwarzaniu kształtu, subtelność, wynikająca z tego, że, jakkolwiek oczy obejmują ściśle pewną część przestrzeni, nie wszystko w niej widzimy z jednaką wyrazistością, ponieważ świadomość kieruje aparatem optycznym i przystosowuje go do swoich potrzeb. Patrząc na ośmio–promienną gwiazdę, możemy świadomie wyeliminować cztery jej promienie i widzieć tylko krzyż cztero–ramienny lub inną jaką kombinacyę kształtu: z mnóstwa rzeczy, leżących na stole, świadomość widzi najwyraźniej tę, która jest w danej chwili celem widzenia, i nie tylko ją widzi, ale precyzya, z jaką cokolwiekbądź widzimy, jest zależna od tego, czy oprócz oczu skierowujemy również w tę samą stronę świadomość — uwagę. Oczywista rzecz, że w sztuce, w której idzie o wydobycie wrażenia, o obudzenie