Strona:Stanisław Witkiewicz-Matejko.djvu/052

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Artysta musi być bezwzględnie szczerym. To, co czuje i jak czuje w pewnej chwili, w której w jego umyśle powstaje obraz, to musi on wypowiedzieć bez żadnych zastrzeżeń, żadnych zboczeń, z całą żywiołową bezwzględnością — cynicznie i naiwnie, jak mówi Nietzsche. Wszystkie władze umysłu i wszystkie poruszenia uczuć muszą się skupiać w tej jednej myśli, w jednem ognisku żądzy możliwie silnego, ścisłego, jasnego, czystego wypowiedzenia tego, co w pierwszej chwili twórczego porywu mu się objawiło Jest to konieczne, żeby skutek twórczego czynu odpowiadał zamiarom, i jest to rzeczywista i jedyna etyka artyzmu. W imię jakichkolwiek idei, obowiązków, interesów, wzniosłych czy podłych, szczytnych czy płaskich, tę etykę się narusza, skutek jest zawsze ten sam: — powstaje liche dzieło sztuki. Czy kto tworzy z myślą o pozyskaniu sławy, pieniędzy, zaszczytu i podporządkowuje swoją sztukę pod upodobania tych, którzy mogą zaspokoić apetyty jego nizkiego egoizmu; czy też z najwznioślejszych pobudek dobra powszechnego, poświęcenia, miłości ludzi, będzie swoją twórczość nałamywał do tych zewnętrznych celów — wobec sztuki będzie jednakim przestępcą, lichym kabotynem albo tragicznie łamiącym się człowiekiem, który, czując wzniośle i chcąc dobra, stacza się w niziny upadku. Artysta nie może i nie, powinien czuć za sobą żadnej publiczności, bez względu na to, czy ona się składa z aniołów, czy z ostatniej kanalii, musi on tworzyć tylko i jedynie dla własnej rozkoszy twórczego czynu, dla spełnienia nieodzownej, nieuniknionej konieczności przejawienia się takim, jakim jest w bezwzględnej nagości duszy.
Publiczność, którą czuł za plecami Matejko, była to Polska, Ojczyzna ukochana, pojęta w sposób wzniosły i potężny — niemniej była to publiczność, dla ujęcia której, dla porozumienia się z którą psuł on swoje obrazy, nie malował tak, jak rozumiał »warunki artystycznej doskonałości obrazu«. To było jego przestępstwem wobec sztuki, naruszeniem jej etyki — i to się mściło na jego twórczości.
Matejki artyzm pętała idea Ojczyzny, a jego umysłowość była ograniczona religijnością, prostą, naiwną wiarą, która się zamykała w granicach nauki religii, będącej w powszechnym obiegu. »Bez religii, i to katolickiej, nic zrobić nie można«, pisał on kiedyś w wczesnej młodości i takim pozostał na zawsze, do końca życia, nie przechodząc, zdaje się, żadnych zmagań się myśli, szukającej w religii bezwzględności i zupełnej zgody dogmatu i życia. Ta religijność katolicka nie tylko obowiązywała go w jego życiu osobistem, była ona częścią jego historyozofii, jego pojęć o życiu, upadku i odrodzeniu Polski, jak była zresztą i jest częścią albo podstawą politycznego programu dla pewnych umysłów.
Doktryna o zależności losów Polski od jej związku z katolicyzmem, powstała w wieku XVI wśród walki katolickiej reakcyi z ruchem reformacyjnym, przetrwała do naszych czasów, wbrew potwornemu doświadczeniu historyi, wbrew oczywistemu faktowi, że Polska, zawrócona z drogi, na którą ją