Strona:Stanisław Witkiewicz-Matejko.djvu/011

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
1. Z szkiców do polichromii kościoła Maryackiego. (Fot. Szubert.)


JAN MATEJKO.
(18381893)

I.

Katedra, symfonia, posąg, poemat, teatr, tragedya, obraz — oto szereg zjawisk i rzeczy, których zewnętrzna postać jest tak różną, jak są różne ich nazwy, które jednak zaliczają się do tej samej kategoryi objawów ludzkiego życia i objęte są wspólnem imieniem Sztuki. Między masą materyi, zużytej na budowę egipskiej świątyni, miejscem stale przez nią zajmowanem w przestrzeni i jej trwałością w czasie, a symfonią, która jest tylko chwilowem zjawiskiem, wstrząśnieniem cząstek materyi, uderzających o narządy słuchowe; między dotykalnością posągu a czarnemi znaczkami wyrażającemi symbole słów, które stanowią poemat; między płaszczyzną obrazu, dającą tylko złudzenie rzeczywistości, a rzeczywistością teatralnego przedstawienia; między tragedyą napisaną, a tragedyą odegraną leżą takie przepaście zewnętrznych różnic, że z trudem tylko między temi zjawiskami można znaleźć jakieś podobieństwo, a jednak każdy człowiek, nie zastanawiając się ani chwili nad teoretycznem uzasadnieniem ich tożsamości, bez wahania ją uznaje, na zasadzie tylko tych wrażeń, które od nich odbiera, lub, jeżeli sam jest twórcą, na zasadzie tożsamości sił psychicznych, które służą do dokonania twórczego czynu, w zakresie każdego z tych Sztuki odłamów. I w tych właśnie wrażeniach