Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo II Księga II.djvu/569

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ziemię. Rozpowiadają, że to dusze upadłe. A ja wiem, że to rozpalone ogniście skały. Kto je rozpala? Kto je posyła? Świecą ślicznie, polubować się można i zachłysnąć, ale podepchać się pod nie? Nie! Zmiażdżyć mogą, spalić. Tanasij płonął nad naszymi głowami. Jemu wolno, tak jak prorokowi. Ale przecie — to wam powiadam ja, wójt wolnego Żabiego — Tanasij nie spadł z chmur, wyhodował się w Żabiem i wyrósł razem z nami. On nasz. Patrzmy na niego, w nim znak, nadzieja, zaświeci Żabie, a świat do nas przyjdzie.
Obecni bez wyjątku wpatrzeni w Gubernatora potakiwali żywo. Gubernator oglądnął się szybko, stwierdził, że go słuchają. Zakończył:
— Także i o mnie nie zapomniał. Przysłał mi rewasz na przyszłość, taki co się czyta na trzy boki. Kiedyś, da Bóg, odczytam go wam na wszystkie trzy strony. To wielkie czytanie. Proroctwo Tanasija! Na dziś to pewne, to wam dziś mówię, to obwieszczam, ja dawny wójt wielkiego Żabiego: Żabie zaświeci! A z nim nasza Huculija! Swoboda!