Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo II Księga II.djvu/154

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Tanasij pomrukiwał nadal jakby równomiernie chrapał, albo jakby żuł w zębach długi szereg przekleństw. Foka chciał odpowiedzieć, lecz ksiądz powstrzymał go ręką, mówił do dziedzica pospiesznie, żywo i grzecznie:
— Panie dziedzicu, co tu mówić, u nas jeszcze nikt chyba tak się w książkach nie zagrzebie. Ja panu wierzę, ja pana rozumiem, ale kto wie, czy Tanasij panu uwierzy. Nie z tej strony trzeba zaczynać. No mówcie teraz, Foko.
Tanasij kwaśno uśmiechając się, wyprzedził Fokę:
— Nie! ojcze duchowny, ja wierzę panu, ale z książkami widać jest tak jak z dziewczynami. Temu co przylepił się do dziewczyny tak, że świata nie widzi i kosztuje wciąż dziewczyny, wydaje się, że ją poznał, że ma przyjaciela. I wtedy zachwala, jakby namawiał: „Ano pokosztuj! dopiero wtedy poznasz co za delorność.“ Ale jam za stary na to, dobrze wiem, że ten ją zna lepiej, kto nie kosztował.
Ksiądz śmiał się wesoło do dziedzica.
— Widzi pan, w każdym razie to, co pan zaleca, nie jest przekonywające.
Foka niecierpliwił się, ksiądz zwrócił się do niego:
— No, kończcie, Foko, widzę wam śpieszno do gospodarstwa.
Foka mówił pośpiesznie:
— Tanasiju, jakże wy byście to chcieli, aby człowiek był jak wosk, w którym miód świeżutki z całej łąki zebrany się trzyma? Aby pamięć tak samo pachniała?
— Teraz mądrze mówisz, niech mi wiecznie pachnie cała łąka, niech przepada gorycz! Taką księgę mi daj — odpowiedział Tanasij gorąco.
— A któż ma taką pamięć, może wy sami?
— Nikt na świecie chyba, ja najmniej, mnie trzeźwość dusi, nie pijaność, dym, gorycz. I niech już całkiem zadusi.
Ksiądz znów odkaszlał, mówił z uśmiechem:
— A przecie pytacie pisma, a czy wiecie, co wam pismo na to odpowie?
Tanasij z uporem przecząco kiwał głową.
— Mnie nic nie odpowie, i pisma nie znam i ciemny jestem, skazaniec na wieki, sama głuchota, ciemność.
Ksiądz podniósł głos:
— Każdemu odpowie, kto pyta i słucha. Wy pytacie pisma: skądeś ty, jakiej wiary i co masz za pazuchą. A samo pismo wam odpowie: ja od Hospoda-Słoneczka, abym was w oczy