Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo I.djvu/39

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

niem: takim spokojnym, łagodnym srokaczem, którego białe plamy śniegiem się wydają przy kontraście pasów brunatnych lub czarnych. Lub takim dumnym karoszem, o bujnej grzywie, rżącym radośnie, jak cyrkowiec stającym co chwila dęba, to znów wierzgającym psotnie w powietrzu. Przeskakuje płoty jeden po drugim, ale kiedy trzeba — i sam to widziałem — przechodzi ostrożnie, krok za krokiem, po zgniłej, śliskiej desce wysoko nad urwiskiem ponad spienioną głębią. Albo delikatnym bułankiem o białej grzywie z ledwo dostrzegalnymi żyłkami i kropeczkami. Takim, co wrażliwy, rozpieszczony, nerwowy jak dostojna panienka. Wyciąga szyję jak łabędź, spogląda przed siebie lękliwie, drży cały, a cudownie śmiały w biegu i w galopie. Marzyłem o tym jak o szczęściu prawdziwym: jakież to ziszczenie piękna być koniem.
Kilku wiernych i czułych przyjaciół zyskałem pośród koni. A były tam także inne, podziwu godne istoty końskie, o których przyjaźni nawet marzyć nie śmiałem, tylko w cichości podziwiałem ich piękną dumę, cudowną poezję ruchu i rytmu, którą posiadały w każdym calu. A potem — będąc chłopcem — chciałem już tylko opiewać konie i przyjaźń moją rozszerzyłem na wszystkie konie, starałem się odgadnąć duszę, charakter i dolę każdego konia, którego spotykałem.
Wiele utworów muzycznych oddawało mi rytm i piękno koni: wir bitwy, gonitwy stada po rozległych połoninach, zmaganie się z wilkiem; ale także rytm cichego pochodu po miękkim trawiastym płaju, rytm pojenia i kąpieli, rytm cichy paszy nocnej i zaciszne ciepło stajni końskiej. Toteż z żalem spostrzegałem z czasem, jak wiele sztuk potrzeba, aby oddać poezję konia.
Z pieśnią o koniu dobrym, wiernym, śmiałym i pewnym, ale dumnym, łatwym do urażenia, bo właściwie nigdy nie był ujeżdżony, o koniu-przewodniku, o koniu-stróżu należy przystąpić do opisu Wierchowiny i jej dawności. Jest taka pieśń, stara kolęda, która nam śpiewa przy zwrocie roku, gdy świat się odnawia:

Któryż to piastun, co dziecię kołysze,
A uszkiem złotym szept serca słyszy?
W gwiazdy spogląda i z gwiazd miarkuje,
A w skałach progi kopytem kuje,
Ponad śnieg jako płomień wylata,
A ślad ogonem srebrnym zamiata?