Strona:Stanisław Przybyszewski - Requiem aeternam.djvu/39

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

bym tylko pochwycić Twą duszę — wssać się w każdą szczelinę, myśli Twej pochwycić, Ciebie — Ciebie nagą istotę, odzianą nędznym łachmanem ciała — chwycić Cię teraz w rozszalałej farsie mego pragnienia, w dyszącem Hallelujah mej lubieży!
A teraz stałem się ucieleśnieniem słowa, teraz jestem przepotężną chucią, co wszelkiemu rozwojowi początek dała i go w nieskończoność prowadzi, jestem węzłem przeszłości i tego, co przyjdzie, jestem pomostem do nieznanego Jutra, rękojmią nowej ewolucyi i wiecznego powrotu.
Teraz już nie uczuwam żadnej męki. Ssię Twoją duszę — wssysam ją w siebie i w tej spójności dusz i ciał, w tem stopieniu się mego bytu z Twoim w tem wzajemnem przenikaniu się naszych uczuć myśli i pragnień, w tej nadludzkiej, bezwzględnej, niebosięgłej wolności płciowej, co pragnie nowej przyszłości i nieśmiertelności, pochwyciłem drżącymi, dyszącymi palcami to, czegom dotychczas schwycić nie mógł.
Ha, ha, ha, ha...