Przejdź do zawartości

Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Upiorny dom.djvu/185

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

czony płaskim krążkiem — ale oczów teraz nie dojrzycie, bowiem fosfor świeci jedynie w ciemności... Z tej przyczyny czartowskie ślepia pojawiały się wyłącznie w mroku, a światło wykluczało wszelkie objawy... Z równie dobrym skutkiem można na wahadle wyrysować trupią czaszkę, lub żebra kościotrupa, przypominające do złudzenia szkielet ludzki...
— Co za łotrostwo!...
— Działania najwyższego, trzeciego guzika — mówił, nie zwracając uwagi na wykrzyknik — nie potrzebuję objaśniać, bo jużeście widzieli... Porusza on ów pręt, ukryty w drugiej kolumnie, symulujący rękę z zakrzywionemi palcami! Palce te mogą się zacisnąć, albo rozszerzać dowolnie, ale w gruncie, prócz siniaków, krzywdy nikomu nie uczynią, bo ich uścisk jest ograniczony objętością szyji normalnego człowieka i zatrzymuje się w pewnym punkcie.
— Rozumiem... rozumiem... — zawołała Wanda, wspominając okropne, przeżyte chwile. — Twierdzi pan, że nie uczynią wielkiej krzywdy? Tak jest, gdy się zna ich tajemnicę... Lecz kiedy pojawią się niespodzianie, można skonać ze strachu... A Mateusz...
— Nie przeczę, że są one bardzo złośliwym, a nawet zbrodniczym wymysłem! — odparł. — Nie przeczę... Co zaś się Mateusza tyczy, to w czasie tragicznego seansu, inna za gardło pochwyciła go dłoń... bo żelazne szpony, umieszczone w łóżku, nie mogły starego dosięgnąć...

— Inna?

179