Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Salon baronowej Wiery.djvu/98

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tobą tajemnic i możemy pogadać całkowicie szczerze! Kiedym postanowił wyjechać do Warszawy, było to z pewną ukrytą myślą! Ty masz syna, a ja mam córkę! W głowie mojej powstał plan, czy nie dobrze byłoby połączyć ich ze sobą! Obaj zaczynaliśmy z niczego, jako zwykli robotnicy, a gdy się z niczego zaczyna, to przyjemnie jest wiedzieć, że naszym dzieciom w życiu dostatku nie zabraknie i że mogą one stworzyć, naprawdę, potężny ród, miast by nasze majątki rozdrobniły się, przeszły w obce ręce! Taką była moja myśl....
— Och i moja! — wyrwało się Grążowi głębokie westchnienie.
— Twój Dżordżo — wykładał dalej Kolbas — odobał mi się nawet bardzo! Spokojny, zrównoważony chopak, zdaje się bez złych narowów, lubi ognisko domowe i wygłasza rozsądne zdania.
— Solidny chłopak! — pochwalił pozornie z zapałem syna, myśląc w duchu, jak to dobrze się stało, że zdążył Dżordża „ułożyć“ na przyjazd amerykańskich kuzynów należycie.
— Zajmie w przyszłości, poważne stanowisko...
— Tak, tak! — zawołał zupełnie już szczerze Grąż — Chwilowo nic się nie robi, bo musiał poznać świat i ludzi! Ale, chcę go wciągnąć do mojej firmy. Niech pracuje tak, jak myśmy ongi pracowali!
Potężne uderzenie dłoni Kolbasa w kolano Grąża świadczyło, iż zgadza się on z temi projektami.
— Widzisz! — wykrzyknął — Już w tej chwili, uścisnąłbym tego Dżordża, jako mojego przyszłego zięcia! Ale, cały szkopuł, Peggy! Muszę cię uprzedzić, że jest trochę kapryśna i już odrzuciła szereg doskonałych partyj! Niestety, jestem dla niej za słaby i wyprawia ze mną, co sama chce! A choć

94