Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Rycerze mroku.djvu/166

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

może! Kto wie, jeszcze i ja kiedy do pana z jaką sprawą przyjdę...
Den, choć bez wielkiego zachwytu, skinął głową.
— Tylko — dodał z uśmiechem Leszczyc — szczerze radzę, z tym moim biednym kuzynem być bardzo ostrożnym!
— Ostrożnym?
— Lepiej ja go znam, niźli pan! Sprawi on panu wielkie rozczarowanie!
Niestety, poczynał dochodzić, Den do tego samego przekonania.

XV.
W PUŁAPCE.

Po daremnych próbach wytłomaczenia Balasowi, iż ten go niesłusznie o dwulicowe postępowanie posądza, które to próby Wawrzon zbywał milczeniem, lub też pogardliwemi mruknięciami — Welski, we czwartek, postanowił uciec. Łatwiej było zamierzyć, niżli wykonać.
Wczoraj już Balas drzwi zamknął na klucz, schował klucz do kieszeni i zerknąwszy znacząco w jego kierunku, oświadczył:
— Tak bendzie lepi!

Choć w gruncie był porządnie zły, za wszelką cenę unikał awantury ze swoim gospodarzem. Nie

160