Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Półświatek.djvu/166

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

lecz stanowczo, a Lence wydawało się nawet, że kryje pogróżkę. O cóż właściwie mogło chodzić? O weksle, czy też o nowego klijenta? Co prawda przy zwykłej swej lekkomyślności, nie napierała zbliska, Lenka zdążyła już o zobowiązaniach swych zapomnieć. Nie napawały jej zbytnim lękiem, bo miała przekonanie, że Horwitz, jeśli szczerze mu wyzna, jaki powód ją skłonił do odwiedzin „salonu mód“, da pieniądze i załatwi sprawę. Lecz sama osoba właścicielki „Helwiry“ budziła w Lence pewien niepokój. Czy zechce wogóle wydać weksle, czy nie uczyni z nich jakiego użytku? Lecz czem właściwie szantażować ją może? Powiadomi męża o wszystkiem? Oczywiście, nie będzie to należało do przyjemności, ale na rozejście się z mężem Lenka jest przygotowana. Hm!... A jeśli pan Ignacy, chcąc odzyskać nad nią władzę przyczepi się do podrobionego podpisu? To groźniejsze, w obecnej sytuacji... Od czegóż jednak Horwitz! Wybawi ją chyba z tarapatów? Dawno już opowiedziałaby mu o tych przeklętych wekslach, gdyby jej nie było trochę wstyd, że popełniła fałszerstwo...
Pocieszając się podobnemi myślami i ubrawszy się nadzwyczaj starannie, Lenka o oznaczonej porze, udała się na Koszykową.

KONIEC.[1]





Druk. Zakł. Druk. W. Piekarniaka.



  1. Dalszy ciąg i zakończenie „Półświatka“ znajdzie czytelnik w powieści „Ofiary półświatka“.