Przejdź do zawartości

Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Kobieta, która niesie śmierć.djvu/118

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

prowadziło ją do takiej wściekłości, że głośno przy świadkach groziła mu śmiercią. Nic dziwnego, wszak nazajutrz miała go doręczyć Bemerowi i zabrała już przed tym trzydzieści tysięcy franków zadatku od ju bilera. Oczywiście historia ta, choć nie przedostała się do pism, wywołała wielkie poruszenie w Nizzy i cudem tylko nie dotarła do Kuzunowa, który w mie siąc później tam przybył, gdyż powtarzano ją wciąż, wspominając o Tamarze, jak choćby ci dwaj młodzi ludzie, napotkani na promenadzie przez Marlicza. Oto, było podłoże nienawiści Tamary do Greka i przy sięgła sobie, ów naszyjnik zdobyć spowrotem.
Oczywiście, grała teraz znakomicie komedię.
— Cóż w tem dziwnego! — powtórzyła. — Wszyscy wiedzieli, że dla mnie przeznaczyłeś ten naszyjnik, a nawet publicznie pokazałam się w nim kilka razy. Później poczęto plotkować, żeś mi odebrał. Śmieją się ze mnie! Rozumiesz, jaki będzie efekt jeśli go nałożę spowrotem.
Panopulos pokręcił głową.
— Twój mąż naprawdę chce go kupić?
— Dla czegoż nie miałby go kupić? Stać go na to, a wie, że zrobi mi wielką przyjemność.
— No... no...
— Nie kiwaj głową, jak chińska lala! Powtarzam, nosiłam go i pragnę nosić. Wytłumaczyłam ci, z jakich względów. Sądzę, że zgodzisz się na tę tranzakcję, skoro swego czasu zamierzałeś mi go po darować. A pojmujesz, że będę ci za to niesłychanie wdzięczna...
Panopulos pomyślał, że naprawdę ktoś odmienił Tamarę. Przybyła do niego, nie chcąc się mścić, ani nawet nie zamierzając go naciągnąć, a poprostu pra gnąc kupić naszyjnik i dając do zrozumienia, że mo