Przejdź do zawartości

Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Człowiek który zapomniał swego nazwiska.djvu/32

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wygląd doktora na tyle był niezwykły, iż andrusom na chwilę nawet nie przyszło do głowy, że nie jest on szaleńcem. Wszak widzieli mężczyznę, pędzącego bez marynarki, z potarganą czupryną i wykrzywiona z wściekłości twarzą, nienaturalnie wymachującego rękami — podczas, gdy obok nich stał wytwornie ubrany pan, całkowicie zasługujący na zaufanie. A banknot dwudziestozłotowy wywierał nieodparty, magiczny wpływ.
— Co będziem czekać? — syknął wyższy z łobuzów, prawie wyrywając papierek z dłoni młodego człowieka. — Jazda, chłopaki, na warjata...
Dr. Tretter prawie znajdował się przy nich. Jego ręka już wyciągała się, by pochwycić za kołnierz zbiega...
— Łapcie, łapcie... — woła.
Wtem stała się rzecz nieoczekiwana Jeden z andrusów podstawił nogę i szanowny właściciel zakładu dla nerwowo chorych, runął na ziemię, jak długi. W tejże chwili, dwaj inni, siedli mu na piersiach, unieruchamiając go całkowicie.
— Czyście oszaleli? — zdążył wybełkotać, zaskoczony niespodziewaną napaścią.
Tymczasem młody człowiek wołał:
— Nie zważajcie na to, co będzie gadał! Będzie w was wmawiał, że jest dr. Tretterem! Odprowadźcie go siłą do lecznicy, tam was dodatkowo wynagrodzą... Pielęgniarz Anto...
Reszta zdania utonęła w potężnym hałasie. To pociąg z szumem i świstem wpadł na stację.
— Wsiadać! — rozległ się głos konduktora. — Pół minuty tylko zatrzymuje się pociąg.
Tretter rzucał się niby ryba na piasku.
— Puście! Puście! — wył prawie — Przecież on...
Młody człowiek już wskoczył do przedziału drugiej klasy. Zatrzasnął za sobą drzwiczki. Przedział był pusty. Szybko opuścił okno.
— Kłaniajcie się odemnie pielęgniarzowi Antoniemu! — krzyknął w stronę skłębionej grupy.