Strona:Seweryn Udziela - Wesołe opowiadania wesołego chłopca.djvu/20

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

lubiłem zawsze spłatać jakiego figla. Toteż nieraz zmawiali się, aby mi się odwzajemnić, ale dotąd nie udawało się to, bo albo podsłuchałem owe złowrogie narady, albo domyśliłem się czegoś i uniknąłem zasadzki.
Aż nareszcie i mnie się dostało. A było to tak: Rano, jak zwykle o godzinie ósmej rozpoczęła się nauka. Profesor opowiadał o wyprawie króla Bolesława Chrobrego do Kijowa. W klasie była cisza, że słychać było brzęczenie muchy, przelatującej przez okno. Wtem coś mię ukąsiło dotkliwie, że podskoczyłem do góry i obejrzałem się w tył, upatrując pszczoły, czy osy. Profesor zawołał: Co się stało? — Coś mię ukąsiło, proszę pana profesora. — Co takiego? — Nie wiem, bo nic nie widzę. — Siadaj i siedź cicho!
I znowu profesor opowiadał o wyprawie Chrobrego do Kijowa i znowu cisza była w klasie, jak makiem siał. Nagle znowu uczułem ukłucie tak bolesne, że podskoczyłem w ławce z krzykiem.
— Co to jest? zawołał oburzony profesor. — Co ty wyrabiasz?
— Bo mnie coś ukąsiło — prawie z płaczem usprawiedliwiałem się — i począłem szukać na ławce, na podłodze, przypuszczalnej osy lub pszczoły. Ale nic nie było. Profesor zeszedł ze stopnia,