Strona:Seweryn Udziela - Opowiadania ludowe ze Starego Sącza.djvu/15

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

bli, którzy na nowiu chcą porwać królewny do piekła, dlatego ostrzega je przed tym, aby znajomości swoje pozrywały.
Z początku śmiały się królewny z Kuby, potym zaczęły się gniewać na niego i zaprzeczać wszystkiemu, wreszcie skoro całą historję opowiedział, rozpłakały się i przyrzekły ojcu, że skoro już wie o wszystkim, one nie mogą więcej odbywać tych nocnych wycieczek.
Król zdumiony słuchał tego opowiadania, a gdy Kuba skończył, zawołał:
— Dziękuję ci za to, żeś mi uratował córki, odtąd będziesz wspólnie ze mną rządził krajem i córkę jedną dam ci za żonę, powiedz tylko której chcesz.
Kuba wybrał najmłodszą, bo ta była jeszcze najlepszą. Wkrótce odbyło się wesele, na którym jedli i pili, aż po brodzie kapało, a w gębie nic nie pozostało.


IV. Trzy rady.

Szedł sobie biedny rzeźnik na jarmark, aby coś zarobić, a chociaż nic nie posiadał oprócz noża rzeźniczego za cholewą u buta, śpiewał i gwizdał wesoło. Do miasteczka było dosyć daleko, a na drodze był las wielki i rzeka. Uszedł już ze dwie mile drogi, gdy przed wieczorem ruszył się wiatr i wkrótce wzmógł się w taką zawieruchę, że trudno było utrzymać się na nogach. Nim noc zapadnie, chciał rzeźnik przejść przez las, więc mocował się z wiatrem blizko dwie godziny, a pomimo tego nie mógł dojść nawet do lasu. Gniewał się i przeklinał ten wiatr niepotrzebny, a że to nic nie pomagało, wyciągnął w złości nóż z za cholewy i cisnął go w stronę wiatru. Nagle jakoś zaraz uciszyło się, a rzeźnik ucieszony tą zmianą, wszedł szybko w las, aby go jeszcze przebyć przed nocą.
Tymczasem ściemniało się ciągle, rzeźnik zmylił drogę i zabłąkał się w lesie. Przeraziła go sama myśl, że tu będzie musiał nocować: bał się rozbójników, dzikich zwierząt, a najbardziej strachów. Wytężył wszystkie siły i szedł na chybił trafił, spodziewając się, iż przecie wybrnie z lasu i wyjdzie na świat boży. Wtym zobaczył w oddali migocące światełko, więc w tamtą stronę skierował swe kroki, nie zważając, że musiał się przedzierać przez zarośla, że brnął po błocie, wpadał w do-