Przejdź do zawartości

Strona:Seweryn Goszczyński - Straszny Strzelec.djvu/35

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

znają; bo to, mój Stachu, ludzka powieść pewniejsza często jak własne uszy i oczy.
— Już to ja widzę, Stachu — podchwycił Antek — że wam trudno uwierzyć w góralskie baje, to będziecie mogli przekonać się o prawdzie sami, wszak Straszny Strzelec, pamiętacie, obiecał się wam jeszcze pokazać.
— Dobrze mówicie — zawołałem — od niego samego najlepiej o nim się dowiem.
— I nam powiecie.
— A tymczasem pora spać juhasy! — zawołało kilka głosów.
— Spać! spać! — powtórzył chór liczniejszy. Po chwili ognisko samotnie już dogorywało.




IV.
MAJOR NIKOROWICZ.

Ja tylko nie mogłem usnąć. Gra życia, ogłuchłszy do koła, nie ustawała we mnie, szła na wyścigi z muzyką czarodziejskiej nocy. Promienie nocnych świateł biły po strunach duszy, jak po strunach gęśli; płynęły dźwiękami, myśli za myślami, jak stru-