Przejdź do zawartości

Strona:Seweryn Goszczyński - Dziennik podróży do Tatrów.djvu/307

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

do dna oceanu niewidomego. Czuję w sobie siłę pozostać w tym stanie, przebyć w tym stanie przyszłość jaka leży przedemną.
Tak was żegnam góry i ludzie coście mię zasilili. Tak ci dziękuję Boże! za tę chwilę łaski którą mnie w tém miejscu dotknąłeś. Nie stracę jéj, pokażę ją w mojém życiu.
Zimny wiatr powiał, dreszcz przebiegł po ciele; to przyszłość, to życie w czynności po życiu w modlitwie, to atmosfera nizin ludzkości. Cóż robić! Schodźmy na dół, trzymając statecznie cośmy wzięli na górze.


Koniec.