Strona:Selma Lagerlöf - Maja Liza.djvu/227

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

gdzie drzemie. W niewielkiej odległości na drodze, wprost wielkiej löwdalskiej stodoły. Stawała tam zwrócona ku stodole i wołała:
— Ty mi echo bądź prorokiem...
— Bądź prorokiem! — odpowiadało echo.
— Czy ślub wezmę z nowym rokiem...
— Z nowym rokiem!
— Czy mój luby chłopczyk gładki...
— Chłopczyk gładki!
— I czy wielkie ma dostatki...
— Ma dostatki!
— Ty mi echo prawdę rzecz...
— Prawdę rzecz!
— Jeśli skłamiesz pójdę precz!
— Pójdę precz!
Pastorówna wyuczyła sama Norę tych rymów przed kilku miesiącami, ale sprawy stały wówczas zgoła inaczej. Dziś brakło jej sił na igraszki z echem.
Nora trzymała się jej boku, dopóki nie dotarły do kamieniołomu, leżącego po lewej stronie drogi, pod stromem zboczem wzgórza. Tutaj opuszczała ją zawsze, schodziła w głąb jamy i szukała gorliwie pośród kamieni połyskujących jak srebro i złoto kawałków miki. Dopiero gdy ją straciła z oczu na zakręcie drogi, wyskakiwała na wierzch i pędziła jak szalona.
Potem szły nad potok. Norze wydawało się zawsze niepojętą rzeczą, że Maja Liza może