Przejdź do zawartości

Strona:Selma Lagerlöf - Królowe Kungachelli.pdf/45

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

i zręczny. Cały Boże dzień włóczyłeś się w gęstwinie leśnej, a teraz biegniesz podskakując i śmiejesz się, zbliżając do domu. Włosy się rozwiewają, błyszczą się zęby — lecz mnie się to podoba. Widzę, masz czerwoną twarz i piegi na nosie. Masz niebieskie oczy, które wydają się ciemne i smutne, gdy jesteś w lesie, lecz kiedy stajesz na brzegu gęstwiny, skąd widać dolinę i dom twój, stają się jaśniejsze i łagodne. Zobaczywszy go w głębi doliny, zdejmujesz czapeczkę na znak powitania i wtedy widzę twoje czoło. Czy nie jest to czoło królewskie? Czy to czoło szerokie nie jest stworzone do noszenia korony i hełmu?
Pomimo całej różnicy między tymi portretami, nie ulega wątpliwości, że księżniczka kochała z tą samą siłą twarz świętego, wytwór swej wyobraźni, jak i marna niewolnica — swego młodego drwala, którego widziała, gdy wychodził z lasu.
Gdyby Jalte mógł widzieć te portrety, pochwaliłby i jeden, i drugi. Powiedziałby, że obydwa podobne są do króla. Jalte powiedziałby również, że chociaż król Olaf, urodziwszy się pod szczęśliwą gwiazdą, jest zdrowym, wesołym młodzieńcem, lecz zalicza się równocześnie do świętych sług Bożych.
Stary Jalte kochał króla Olafa i chociaż wędrował od domu do domu i widział dużo ludzi, nie spotkał jednak nikogo, ktoby mu dorównał.
— Gdzie znajdę tego, któryby mnie zmusił do zapomnienia o Olafie Haraldsonie? — mawiał Jalte. — Gdzie spotkam człowieka, któryby go przewyższył?
Skald Jalte był chudym, napozór pospolitym