Przejdź do zawartości

Strona:Selma Lagerlöf - Królowe Kungachelli.pdf/36

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dziecko z taką rozpaczą, jak gdyby chciała powiedzieć:
— Gdzie? Gdzie się mamy schronić?
Król stał bez ruchu, obserwując nieszczęśliwych. Najbardziej wzruszyło go, że beztroski dzieciak musnął jej twarz kwiatkiem, chcąc zmusić do uśmiechu, I zobaczył, że kobieta stara się ukryć smutek i uśmiecha się do syna.
— Kim jest ta kobieta? — pomyślał król. Zdaje się, że widziałem ją kiedyś. Napewno pochodzi ze znakomitej rodziny, lecz wpadła w nędzę.
Pomimo całego pośpiechu, by prędzej zobaczyć się z Wszechwładną, król nie mógł od niej oderwać oczów. Myślał ciągle, gdzie i kiedy widział te łagodne oczy i miłą twarz.
A kobieta wciąż stała we drzwiach kościoła, jak gdyby nie mogła się zdecydować odejść. Wtedy król podszedł do niej i zapytał:
— Czemu jesteś tak smutną?
— Wypędzono mnie z domu, — odpowiedziała kobieta, wskazując na mały, ciemny kościół.
— Kto cię wypędził?
Spojrzała na niego z nieopisanym smutkiem i powiedziała:
— Czy nie wiesz?
Wtedy król odwrócił się od niej. Ma tracić czas na odgadywanie zagadek! Kobieta, zdaje się, daje do zrozumienia, że to on ją wypędził, Nie rozumie, co chce przez to powiedzieć!
Król szybko poszedł naprzód. Wkrótce znalazł