Strona:Selma Lagerlöf - Jerozolima cz. I.djvu/45

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— „Przeciesz ty uważasz mnie za brzydkiego!“
— „Tak, to prawda“ — Ingmar odtrącił jej rękę.
„Teraz opowiem ci wszysto“, „Dobrze, opowiedz“. — „Czy pamiętasz coś powiedział przed trzema laty na rozprawie?“ — „Tak“. — „Że ożeniłbyś się ze mną, gdybym się zmieniła“. — „Tak przypominam sobie“. — „Ot tej chwili zaczęłam cię kochać, bo nigdy nie uwierzyłabym, że ktoś mógłby tak postąpić. Był to czyn nadludzki, Ingmarze, że mogłeś powiedzieć to, po wszystkiem, co uczyniłam. Gdy wtedy spojrzałam na ciebie, Ingmarze, zdawało mi się, że jesteś piękniejszym niż inni, mądrzejszym, niż inni, że jesteś jedynym, z którym mogłabym żyć. Pokochałam cię serdecznie i zdawało mi się, że należysz do mnie, i ja do ciebie. I z początku uważałam to za rzecz pewną, ze przyjedziesz i zabierzesz mnie; ale później nie miałam już odwagi spodziewać się tego“.
Ingmar podniósł głowę. „Dlaczego nie pisałaś?“
„Pisałam przecie“... — „pisałaś o przebaczenie, o tem przecie nie warto było pisać“. — „O czem więc miałam pisać?“ — „O tem drugiem“. — Czy ja mogłam o tem pisać, ja? — „O mało co, a nie byłbym przyjechał“. — „Ależ Ingmarze, nie mogłam przecie oświadczać ci się, po tem wszystkiem,