Strona:Selma Lagerlöf - Jerozolima cz. I.djvu/138

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

trwoga ją opanowała. Zmrok zapadł tymczasem i wszystko co przedtem było różowe, przyjęło teraz blady, szary koloryt, tylko w lesie tu i ówdzie lśnił się jakiś listek czerwony, jak płomienne oko kobolda.
Ale Gertruda była całkiem zdziwiona, że Ingmar tak długo i tak obszernie opowiadał. Mimowoli myślała o tem, że podniósł wyżej głowę i kroczył sprężystszym krokiem. Stał się prawie innym, odkąd wstąpił na ziemię rodzinną. Gertruda niewiedziała dlaczego ją to niepokoiło, dlaczego była z tego niezadowoloną. Wkrótce jednak przezwyciężyła się i zaczęła droczyć się z Ingmarem, zapytując go, czy ma zamiar tańczyć.
Nareszcie doszli do małej szarej chatki; świeciło się w niej światło; małe okienka nie dopuszczały snać dość światła dziennego. Gra na skrzypcach i odgłos kroków tańczących dochodził do przybywających, ale młode dziewczęta stanęły przecie i pytały: Czy to tu? Czy tu można tańczyć?
Zdawało im się, że w tym domku może najwyżej być miejsce dla jednej pary.
„O, rzekł Gabryel, chodźcie tylko! Dom nie jest tak mały, jak wygląda“.
Dzwi stały otworem, a na dworze było kilka młodych par, wypoczywających po tańcu. Dziewczęta zdjęły z głowy chustki i wachlowały się niemi a chłopcy pozdejmowali krótkie, czarne ka-