Przejdź do zawartości

Strona:Rudyard Kipling - Stalky i Sp.djvu/278

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Hallo, stary rębajło! — zaczął M‘Turk — Gdzież ubity pies? Czy to obrona czy wyzwanie?[1]
— Wyzwanie! — odpowiedział Stalky, rzucając się równocześnie na niego — Słuchaj, Turkey, dajcie spokój korpusowi. Myśmy to byczo zorganizowali. Foxy przysiągł, że nie wyprowadzi nas na ulicę, póki sami nie zechcemy.
— Nieprzyzwoite wystawianie na widok publiczny nieletnich dzieci, małpujących idjosynkrazje starszych. Fuj!
— Mówiłeś z King’iem, Beetle? — pytał Stalky podczas pauzy w zapasach.
— Niekoniecznie, ale to jego miły styl.
— Posłuchajcie swego wuja Stalky’ego, który jest Wielkim Człowiekiem. Dalej: In- i exclusive Foxy każdego z nas po koleji — privatim i seriatim nauczy komenderowania półkompanją. Ergo i propter hoc, jak już będziemy w Budzie, w krótkim czasie zostaniemy zwolnieni od mustry. I w ten sposób, moi najdrożsi słuchacze, połączymy zdrową rozrywkę z nauką.

— Wiedziałem dobrze, wyrachowane bydlę, że ty zrobisz z tego jakąś lekcję nadliczbową! — odezwał się M’Turk — A za swą zakichaną ojczyznę umierać nie chcesz?

  1. Niemożliwa do przetłumaczenia gra słów „defence“ i „defiance“.