Przejdź do zawartości

Strona:Rudyard Kipling - Od morza do morza 02.djvu/74

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

puścił wędkę. Ja składałem właśnie swoją, gdy się rozległ radosny zgrzyt, okrzyk „Kalifornii“ i trzy stopy długi kawał srebra zakołysał się w powietrzu ponad wodą. Zaczęło się mocowanie. Łosoś darł się w górę rzeki, ciągnąc linkę od wędki, a bambusowy kij wyginał się gwałtownie. Co dalej zaszło, nie umiem powiedzieć; „Kalifornia“ klął i modlił się, „Portland“ wrzeszcząc, posyłał mu rady, a ja czyniłem to samo, i zdawało mi się, że to trwało pół dnia, a w rzeczywistości trwało zaledwie kwadrans, zanim ryba dostała się do sieci z wielkiem miotaniem się, skokami głową na dół i koziołkami w powietrzu. Przyszła jednak na wybrzeże, a nieubłagane żelazo przecięło nić jej żywota. Wyciągnęliśmy ją na ziemię; ważyła mniej więcej dwanaście funtów. Dwunastofuntowy łosoś, opierający się z całej siły! Zaczęliśmy tańcować z radości na kamienistem wybrzeżu, a „Kalifornia“ pochwycił mnie wpół i o mało nie połamał mi żeber, wołając:
— Wiwat! Wiwat! Na ciebie teraz kolej! Ja czekałem dwadzieścia cztery lata!
Wszedłem do lodowato zimnej wody i zapuściłem wędkę powyżej sieci, ale nie było tam nic, oprócz nikczemnego, wodnego węża, w niebieskiej z czarnem szacie, z koralową paszczą, który zwinął się na kamieniu i syczał przekleństwa. Następnie schwytał się łosoś, ach! wspaniała sztuka! Woda zakotłowała się... Połknął haczyk i zaczął się rzucać i parł się w górę, pod wodę, zwijając w kłębek linkę wędki... Przeciąłem sobie głęboko duży palec u ręki podczas szamotania się z liną, ale nie czułem nic w tej chwili. I ten tak samo, jak łosoś „Kalifornii“, szarpał się