Przejdź do zawartości

Strona:Rudyard Kipling - Od morza do morza 02.djvu/36

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Popatrzył na mnie, jakbym mu wyrządził zniewagę. Ja zaś teraz wiem, w jaki sposób, rok po roku, tydzień po tygodniu, taki szuler sprowadza zdobycz. Ujarzmia swoje ofiary za pomocą pochlebstwa, tak jak wąż ujarzmia królika. Całe to zdarzenie wzburzyło mnie trochę, to było dowodem, że niewinny Wschód pozostał daleko i że się dostałem do kraju, gdzie trzeba nad sobą czuwać. W hotelu wszędzie widniały przestrogi, żeby zamykać drzwi na klucz, a kosztowności i pieniądze składać do hotelowego skarbca. Biały człowiek, jako zbiorowisko, jest wstrętny. Serce moje płakało z tęsknoty za japońską O-Toyo, gdym zasypiał głęboko w hałaśliwym hotelu.
Następnego rana otrzymałem niespodziewane zaproszenie. Niema w Ameryce książąt, przynajmniej tych z mitrami na głowach, ale jakiś wspaniały człeczek rodziny miliarderów, otrzymał polecające mnie listy. I zanim dzień się skończył, byłem członkiem dwóch klubów i miałem paczkę zaproszeń na obiady i zabawy. I ten sam niekoronowany książę, oby mu się wiodły wszystkie spekulacye! lubo nie miał żadnego powodu, on i jego przyjaciele kłopotać się losem jednego Anglika, nie spoczął, dopóki nie dokonał dla mnie wszystkiego, co troskliwa matka czyni dla swojej, w świat wchodzącej córki. Czy wiecie, co to jest klub Cyganeryi w San-Francisco? Oni mówią, że jego sława znana jest całemu światu. Stworzony został przez ludzi, którzy piszą i rysują, i zakwitł w sposób zupełnie niedemokratyczny. Godłem tego miejsca jest sowa — sowa, stojąca na trupiej głowie i skrzyżowanych kościach, i przypominająca posępnie artystom i pisarzom koniec ich nadziei i pragnień.