Strona:Rudyard Kipling - Od morza do morza 02.djvu/22

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

stwa. Jest ona teraz starannie ukryta, ale na obrazkach, malowanych przez mistrza Hokusai, widać, że niedawno jeszcze temu lud ten folgował sobie i okazywał ją jawnie. Pomimo to, są oni łagodni dla dzieci tak, jak nie potrafi być łagodnym człowiek z Zachodu, i grzeczni względem siebie i względem cudzoziemców tak, jak nie potrafi być grzecznym żaden europejczyk. Jacy będą, gdy kilka ich pokoleń wychowa się pod wpływem zmienionych warunków i pod skrzydłami konstytucyi, chyba tylko Opatrzność, która ich stworzyła takimi, jakimi są — zdoła przewidzieć.
— Ale jakiego rodzaju ogólne wrażenie wynosisz ztąd? — badał mnie profesor.
— Obrazek: dziewczyna w pawiowego koloru szacie, pod rozkwitłem drzewem wiśni. Po za nią zielone sosny, dwoje dzieci i mostek z wygiętym grzbietem, rzucony nad zielonkawą rzeką, płynącą po niebieskich kamykach. Na pierwszym planie policyant w europejskim mundurze, pijący herbatę z niebieskiej filiżanki, przy biało lakierowanym stoliczku. Postrzępione białe obłoki na niebie i zimny wiatr na ziemi — odpowiedziałem, streszczając pośpiesznie moje wrażenie.





XXI.
Opisuje jak przybyłem do Ameryki, mocno wzburzony na duchu i wstrząśnięty na ciele.

Tu już Ameryka. Dają temu wprawdzie nazwę „Miasta Pekinu,“ i jest to własnością Towarzystwa