Przejdź do zawartości

Strona:Rudyard Kipling - Od morza do morza 02.djvu/120

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

żone rynnami, prowadzącemi świeżą wodę. Wszystko to prawda, ale moja bytność zdarzyła się podczas wielkiej suszy. Drzewa były oklapłe, a zamiast strumieni, widać było tylko wyschłe, wyłożone kamieniami ścieki. Główna ulica zajęta jest, o ile się zdaje, przez handlujących pogan, którzy zamienili ją w rojną, ożywioną dzielnicę, i w oczach świętych popijają bezbożne piwo i palą bezecne cygara. I zato ich lubię. Na głównem miejscu wznosi się świątynia, główne gmachy i domy Brighama Younga, którego portrety wystawione są w wielu sklepach. Nawiasem mówiąc, zmarły emir Słonego jeziora przypomina trochę dawnego emira Afganistanu, którego błogosławione moje oczy miały szczęście oglądać. Najciekawszą do zwiedzenia jest świątynia, jako zewnętrzna wystawa wiary mormońskiej. Uzbrojony dla lepszego zrozumienia w książkę o mormonach, poszedłem. Kiedyś świątynia ta zostanie ukończoną. Do tej pory przeszło półczwarta miliona dolarów pochłonęła ta granitowa masa. Ściany mają dziesięć stóp grubości, wysokość gmachu wynosi około stu stóp, a wieżyc blizko dwieście. I na tem koniec. Zdumiewająca płytkość tego, co miało być planem, bije w oczy. Ludzie ci, natchnieni przez niebiosa, piętrzyli głazy na głazach, kolumny na kolumnach, nie mogąc w patrzących obudzić zajęcia, ani zadowolenia. Nad głównem wejściem jest nędzna drapanina, wyobrażająca oko Opatrzności, słońce, księżyc, gwiazdy i różne inne przedmioty. Płaskość i nędzota pomysłu przejmują litością, tembardziej, gdy się widzi granitowe bloki porozrzucane dokoła, i pomyśli, coby mogła dokonać sztuka, przyzwana w pomoc trzem milionom dolarów,