Przejdź do zawartości

Strona:Rudyard Kipling - Od morza do morza 02.djvu/117

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

niec Pendżabu i czerwonoskóry Indyanin najchętniej przebywa na przestrzeniach, gdzie niema dróg, i idzie bezmyślnie przed siebie. Nie mówi nigdy, dokąd idzie...


∗                ∗
Słone jezioro.

Niejaki pan Robinson wydał książkę zatytułowaną „Grzesznicy i Święci“, w której bardzo pięknie dowodził, że mormon jest osobą zasługującą na szacunek. Od chwili przybycia do Słonego jeziora zastanawiam się ciągle, jakie powody skłoniły go do napisania tego? Po dłuższej rozwadze i po długiej przechadzce po mieście zaczynam przypuszczać, że to tutejsze słońce, bardzo palące, sprowadziło ten skutek.
Wielkie to szczęście, że opętany przez złego ducha pociąg, opóźniony wprawdzie o całe dwanaście godzin przez spalony most, dowiózł mnie jednak do miasta w sobotni dzień i to przez dolinę, która, dzięki usilnej pracy mormonów, zakwitła jak róża. Na parę godzin przedtem wtargnąłem już w ten odrębny świat, w którym w rozmowie rysowały się dwa przeciwne obozy; mormonów i pogan. Nie bardzo przystoi uczciwemu obywatelowi nosić przydomek Poganina, nie burmistrz Ogdenu, pogańskiego miasta, położonego w tej samej dolinie, powiedział mi, że trzeba czemś odróżnić jednę trzodę od drugiej.
— Mamy tu naokoło — mówił — góry nadziane srebrem, złotem i ołowiem, i całe piekło mormo-