Strona:Rudyard Kipling - Od morza do morza 01.djvu/111

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

chlarza, a dwaj inni czynili uwagi nad nim, nakształt starożytnego, greckiego chóru, dopóki coś — jakieś niewłaściwe słowo — nie wywołało zamieszania, poczem wszyscy trzej zaczęli walczyć z sobą przy dźwiękach orkiestry, złożonej z jednej gitary i czegoś, co wydawało klekot, ale nie było kastanietami. Kiedy już nawalczyli się dostatecznie, chłopczyk zabrał im broń, a uważając, że dalsza akcya potrzebuje więcej światła, przyniósł trzcinę, dziesięć stóp długą, z osadzoną na wierzchołku świecą i trzymał to narzędzie w odległości półłokciowej od twarzy męża z dwoma mieczami, śledząc niespokojnym wzrokiem jego ruchy. Potem dama z wachlarza zgodziła się przyjąć jego zaloty i z wybuchem śmiechu przemieniła się w ohydną, starą babę; chłopiec zdjął jej perukę, a ona sama resztę. W tej straszliwej chwili wyzłocony kot — „Grzmiący kot“ — to jest taki, który ród swój wywodzi z obłoków, zsunął się po drucie ze sklepienia, a chłopiec z borsuczym ogonem zaczął szydzić z człowieka z dwoma mieczami. Wtedy zrozumiałem, że ten człowiek obraził kota i borsuka i że zato srogo odpokutuje, bo te zwierzęta i lis trzeci, są to czarownicy. Nastąpiły różne okropności, a dekoracye zmieniały się co pięć minut. Największy efekt sprawił podwójny rząd świec zawieszonych na sznurkach po za zieloną gazą, rozciągniętą na scenie, i kołysanych gwałtownie w różne strony. Ćwiczenie to, oprócz wrażenia wielkiej nieostrożności, wywołało u jednego z widzów gwałtowny napad morskiej choroby.
Ale człowiek z dwoma mieczami był coraz nie-