Strona:Romain Rolland - Dusza Zaczarowana II.djvu/132

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Pochylona zrywała dalej kwiatki, żartując z milczenia Leopolda, ale nagle spostrzegła niebezpieczeństwo. Upuściła bukiet i wyprostowała się, ale nie zdołała wykonać zwrotu, gdy nagle... omal nie upadła. Leopold otoczył ją ramieniem, uczuła na karku gorące tchnienie, a chciwe usta jęły całować ją po szyi i policzkach. Zdrętwiała na moment, potem zaś przegięta całą siłą grzbietu i lędźwi, odtrąciła gwałtownie napastnika. Oczy jej płonęły. Ale nie puszczał, tak że toczyli walkę, dwa nienawidzące się zwierzęta. Była krótka i zacięta. Anetce dodał siły instynkt, to też wyrwała się Leopoldowi, który omal nie runął na ziemię. Stał przed nią teraz upokorzony, zadyszany, czerwony. Patrzyli na siebie ze złością, nie mówiąc słowa. Nagle Anetka odeszła parę kroków w górę, minęła wyrwę w żywopłocie, a znalazłszy się po drugiej stronie, zaczęła uciekać. Oprzytomniawszy, zawołał na nią. Szła o dwadzieścia kroków, nie pozwalając mu się zbliżyć. Schodzili tak ze wzgórza po przeciwnych stronach żywopłotu nieufni, źli i zawstydzeni. Po chwili zaczął prosić Leopold niepewnym głosem, by wróciła, i przepraszał ją. Ale nie odpowiadała, tylko zwolniła kroku, na dźwięk tego błagania.
— Anetko! — mówił. — Anetko nie uciekajże! Już dobrze! Nie zbliżę się. Postąpiłem jak brutal. Wstyd mi. Zwymyślaj mnie, ale nie uciekaj! Nie tknę cię palcem... Mam wstręt do samego siebie! Błagam cię na kolanach...!
Ukląkł niezdarnie, twardo, nie patrząc na nią, ona zaś spojrzała i wzruszyło ją to upokorzenie. Serce jej odczuwało wzruszenia innych ludzi, jakby własne, zarumieniła się też pod wpływem wstydu Leopolda. Uczyniła gest i powiedziała:

128